mam nadzieję, że nie wyjdzie mi na smutno :) bo już wczoraj tak trochę powiało nieszczęściem. wystarczy. ale zobaczymy... ostatnio dużo myślałam o rozczarowaniach właśnie. bo czego, jak czego, ale tych życie nam nie oszczędza. i to w najróżniejszych dziedzinach. najczęściej oczywiście chodzi o ludzi. tylko z czego to wynika? chyba z tego, że mamy swoje oczekiwania w stosunku do tych, z którymi zetknie nas życie. czasami większe, czasami mniejsze - ale najczęściej... nie wyrażone! a oczekiwanie niespełnione to już rozczarowanie :) czy zatem lepiej nie mieć oczekiwań? w żadnym wypadku! to jest ucieczka, a ucieczki nigdy nie są dobre i wcale nie pomagają, ani nie poprawiają naszej sytuacji. chyba po prostu trzeba się nauczyć wyrażać te nasze oczekiwania. a przy tym zrozumieć, że nie zawsze będą one spełnione. i to też jest w porządku. pewnie nie uchronimy się i tak przed rozczarowaniami, ale przynajmniej będą mniej bolesne. bo tak naprawdę życie bez rozczarowań nie byłoby pełne. one zawsze nas czegoś uczą. no chyba, że zaczynamy popadać w rozgoryczenie i rezygnację. ale jeśli traktujemy je jako kolejną lekcję siebie i życia, to stajemy się lepsi i silniejsi. a świadomość, że są i pewnie będą też dodaje siły do ich przezwyciężenia i do tego, by mimo wszystko iść do przodu i wierzyć, że będzie lepiej. bo będzie. w końcu szczęście nie zależy od okoliczności w jakich się znajdujemy, ale od tego, jak na nie reagujemy. a tak poza tym, to gdybym tak dla odmiany skoncentrowała się na tym, co pozytywne, to chyba i te rozczarowania byłyby mniejsze i mniej ważne. bo jest tyle powodów do zadowolenia! choćby to, że synek się uśpił i mam chwilkę dla siebie :) a to teraz nie jest takie częste. zatem głowa do góry - życie jest piękne, jeśli je takim czynimy!
(Alicja - mam nadzieję, że pozytywnie... :)
1 komentarz:
"Rozczarowania trzeba palić, a nie balsamować" - mój opis na gg na dzisiejszy dzień :)
+ Twój blog Madziu
i może być już tylko lepiej (przynajmniej w główce mojej)
Prześlij komentarz