obecnie, co jest całkiem zrozumiałe, jak tylko się włączy tv od razu atakują nas wyborcze spoty reklamowe. ja jakoś nie mam do nich serca, jak i do całej tej kampanii wyborczej. ale pewnie, jak zawsze pójdę spełnić swój obywatelski obowiązek... cóż, tak mnie nauczono i wychowano :) ale jeszcze do niedawna miała miejsce trochę inna kampania. promowany był nowy film Andrzeja Wajdy pt. 'Katyń'. kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun tego filmu, pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy to: 'co oni w tym filmie pokazują? jak ich wszystkich mordują?' naprawdę. tak właśnie pomyślałam. i stwierdziłam, że wcale nie chcę tego zobaczyć. męczyło mnie to, że ciągle reklamowali ten film. w mojej świadomości Katyń zaistniał dosyć późno, z powodów oczywistych. ale nigdy ta tragedia nie była dla mnie czymś osobistym. owszem, uważałam, że było to coś strasznego, ale na tym koniec. kilka dni po obejrzeniu pierwszej reklamówki filmu widziałam wywiad z reżyserem i odtwórczynią jednej z głównych ról. pan Wajda powiedział, że film opowiada 4 historie różnych ludzi, których ta tragedia dotknęła. i to historie oparte na faktach. i wtedy zrozumiałam, że tragedia tysięcy może się stać czymś, co ma dla mnie znaczenie dopiero wtedy, gdy dotkną mnie losy konkretnych ludzi, jednostek. wówczas tragedia nabiera wymiaru osobistego. możliwość utożsamienia się z czyimś losem sprawia, że staje się on nam dużo bliższy. i dopiero tragedia jednostki, która mnie poruszy, powoduje, że rodzi się we mnie empatia, współczucie, potrafię odczuwać jej ból. i kiedy taką tragedię przemnoży się przez tysiące, dopiero wtedy widzimy jej ogrom. ale najpierw musi się stać czymś osobistym. i teraz już chcę obejrzeć 'Katyń'.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz