czwartek, 24 stycznia 2008

wejsc w czyjes buty

wjezyku angielskim jest takie powiedzenie wlasnie, a chodzi o to, zeby wczuc sie w czyjas sytuacje. pewnie po polsku tez jest jakis odpowiednik, ale mam aktualnie zacmienie i nic nie przychodzi mi do glowy. a z tymi butami, to jest ciekawe. bo zdarza nam sie miec pretensje do kogos, albo pouczac czy krytykowac, kiedy nie potrafimy tak naprawde zrozumiec jego sytuacji. dopiero, kiedy sami znajdziemy sie w podobnej, dociera do nas, co tamta osoba przezywa. na przyklad czasami tatusiowie nie potrafia zrozumiec zmeczenia i frustracji mamus, ktore spedzaja 24 godziny na dobe z dziecmi. a kiedy im sie przytrafi taka sytuacja, nagle sie sami frustruja, gdy dzieci marudza. ale mama czesto ma tak jeszcze 7 dni w tygodniu, tatcie rzadziej sie to trafia... i pewnie na odwrot. mama nie wie, co tata przezywa w pracy... ale moze czasem warto 'wejsc w czyjes buty'? albo chociaz sprobowac zrozumiec.

Brak komentarzy: