poniedziałek, 14 stycznia 2008

a ku ku

kiedyś jedna z naszych znajomych bawiła się z bartkiem przy pomocy tetrowej pieluszki w tzw. 'a ku ku'. bartek za wszelką cenę próbował złapać pieluszkę i wpakować ją sobie do buzi. po kilku takich próbach z jego strony usłyszałam, jak osoba bawiąca się mówi: 'oj nie, tak bartuś to się nie będziemy bawić. jeśli mamy się bawić, to nie możesz łapać pieluszki'. w sumie logiczne, chociaż nie wiem czy paromiesięczne dziecko zgadza się z taką logiką. sytuacja ta skłoniła mnie do zastanowienia. zdarza się, że właśnie chcąc bawić się z dzieckiem, narzucamy mu nasze warunki. uważamy, że tylko wtedy zabawa będzie udana, jeśli wszystko odbędzie się zgodnie z tym, jak my tę zabawę widzimy. i nie chodzi mi tutaj o jakieś reguły związane z bezpieczeństwem czy tym, co jest dobre, a co złe. ale raczej o to, że nam się wydaje, że tak powinna ta zabawa wyglądać i narzucamy to dziecku. a ono może tę sprawę widzieć zupełnie inaczej. i ma prawo - w końcu to dla niego ta zabawa. chyba czasami w życiu jest podobnie. jeśli już chcemy coś zrobić, to z reguły na naszych warunkach. wydaje nam się, że wiemy najlepiej, jak to powinno wyglądać, a jeśli ktoś chce inaczej, to się sprzeciwiamy. a może czasem warto pomyśleć czyja to zabawa? bartek lubi zabawę w 'a ku ku', ale lubi też łapać pieluszkę i pchać ją sobie do buzi. i wolno mu - ma dopiero pół roku. a w tej zabawie przecież chodzi o to, żeby to on był zadowolony. bo chociaż może nam się to wydawać niezrozumiałe - nie zawsze chodzi o nas! powiem więcej, bardzo często nie chodzi o nas...

Brak komentarzy: