że do języka polskiego weszło wiele słów obcego pochodzenia, to wiem. że wiele angielskich słów zostało spolszczonych, to również wiem. ale są rzeczy, które ciągle mi się nie mieszczą w głowie. usłyszałam dzisiaj określenie "każualowo" (chodziło o angielskie określenie ubioru 'casual', czyli swobodny, codzienny). padło ono z ust człowieka, który namiętnie krytykuje wszystkich, którzy się nie ubierają według jego upodobań. może ja i modnie się nie ubieram, ale jak w telewizorze słyszę takie nowotwory słowne, to - przepraszam za określenie - krew mnie zalewa. już od pewnego czasu dziennikarze przykładają niewielką wagę do tego, żeby mówić ładnie i czysto po polsku. ale jednak takie wstawki to już przesada. co prawda ów "każualowy" pan dziennikarzem nie jest, ale jednak w telewizorze występuje. i nawet jeśli na modzie się zna, to chyba przesada, żeby tak język kaleczyć. tylko może ja się nie znam? może ja staromodna jestem? nie wiem, ale cenię sobie ludzi, którzy wypowiadając się publicznie potrafią zrobić użytek z pięknej polskiej mowy, bez ulepszaczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz