piątek, 15 lutego 2008

wieść gminna niesie...

dzisiaj słyszałam, że jest taki portal, na którym można napisać swoją opinię, jeśli jakiś lokal, czy sklep okazał się porażką. internauci opisują swoje doświadczenia z niemiłą obsługą czy kiepskim jedzeniem, uprzedzając innych, aby nie wybierali się do tych miejsc. taka internetowa książka zażaleń, która ma na pewno dużo szerszy zasięg. jedna z osób dyskutujących na temat tego portalu stwierdziła, że lubimy tak sobie ponarzekać i dlatego tego typu miejsca cieszą się ogromną popularnością. pewnie coś w tym jest :) ale z drugiej strony, jeśli gdzieś obsługa pozostała jeszcze w czasach pięknie sparodiowanych w 'misiu' na przykład, to czemu nie dać upustu swojemu niezadowoleniu? może utrata zainteresowania klientów da do myślenia?
ale ciekawe jednak jest to, że łatwiej nam jest pisać to, co negatywne. podobno istnieje taka strona w internecie, którą redagują również internauci, a na której pojwiają się najciekawsze informacje znalezione w sieci. przeważają oczywiście te złe. jak się ogląda wiadomości, to również większość pokazywanego materiału dotyczy spraw nieprzyjemnych, wręcz tragicznych. i jak się tak człowiek naogląda i naczyta, to potem się wydaje, że ten świat to już tak na psy zszedł, że gorzej być nie może... a przecież i zło było zawsze, i dobro również. i teraz też dobre rzeczy się dzieją. tylko, że złe wiadomości zawsze lepiej się sprzedają. w końcu gdyby nie sensacja, to większość tak zwanych obecnie tabloidów (kiedyś po prostu brukowców) nie miałaby racji bytu... ciekawe czy to zamiłowanie to złych wiadomości wynika z potrzeby poczucia się lepiej, że jednak nie jest u mnie tak źle? nie wiem. ale jeśli tak, to przykro. może czasem warto zmienić sposób patrzenia na życie i zacząć dostrzegać pozytywy. a wtedy może nie będziemy tak chętnie sięgać po złe wiadomości.

Brak komentarzy: