czwartek, 28 lutego 2008

być jak....

no właśnie, kto? był kiedyś taki film 'być jak john malkovic'. dzisiaj w programie, który dostarcza mi często inspiracji (chodzi o dzień dobry tvn oczywiście) wystąpiła pani, która postanowiła być jak angelina jolie. z wyglądu ją trochę przypominała, więc tylko odrobinę sobie pomogła i już - angelina jak żywa. na pytanie prowadzących po co być podobnym do kogoś, odpowiedziała, że 'mianowicie' po to, aby osiągnąć sukces (mianowicie to chyba jej ulubione słówko, bo każde zdanie zaczynała od niego). w zaprezentowanym materiale owa pani stała przed lustrem i powtarzała sobie: 'jesteś piękna'. ale skoro staje się jak angelina, a ta uważana jest za piękną, to dlaczego jeszcze musi się w tym przekonaniu utwierdzać? zapytano ją również, czy nie lepiej być podobnym do siebie. nie słyszałam odpowiedzi, bo zakłócenia w postaci mojego syna nie pozwoliły mi się na niej skupić. na pewno rozpoczęła od mianowicie.... mianowicie szkoda mi tej pani. jak bardzo trzeba siebie nie lubić, żeby za wszelką cenę starać się być podobną do kogoś innego? najwięcej czasu w życiu spędzamy sami ze sobą, ciężko tak musi być komuś, kto siebie nie akceptuje. dlaczego tak bardzo chcemy być kimś innym? dlaczego nie próbujemy polubić siebie? pewnie, że dobrze jest się zmieniać, ale nie chodzi raczej o to, żeby stawać się kimś innym. ja lubię siebie. czasami denerwuję sama siebie, wkurza mnie nieraz moje zachowanie. ale lubię siebie. dobrze się ze sobą czuję. pewnie, są aspekty mojego wyglądu, które mi nie do końca odpowiadają. ale jeśli wolę zjeść ciacho niż się poruszać, to już inna historia. ale generalnie lubię siebie. i cieszę się, że nie jestem jak ktośtam, bo najlepiej być sobą. w końcu to nam zawsze najlepiej wychodzi.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

O!i bardzo dobrze:)ja tez lubie siebie:)myśle nawet, że jestem fajna i inni moga tez mnie polubieć, jak czasem przymkną oko na gorszy dzień, jakieś niedaociągnięcie, czy bląd:)to zdarza się wszytskim:)pozdrawiam:)