czwartek, 2 października 2008

dobre wychowanie?

zastanwiam się czy takie określenie nie stało się archaizmem.... niestety. byłam dzisiaj na pewnym przedstawieniu. mogłam się dobrze przyjrzeć widowni, bo co jakiś czas stałam na scenie (tłumaczyłam amerykanów, którzy pokazywali fantastyczne wyczyny siłowe - tacy 'strongmeni' tylko na żywo, a nie w tv). pamiętam, że kiedy w dzieciństwie chodziłam na przedstawienia, to normalne było siedzienie do samego końca i nie rozmawianie w czasie, gdy na scenie ktoś mówił. a właściwie w trakcie całego spektaklu siedziało się cicho, nawet jeśli średnio się nam podobało. dzisiaj stwierdziłam, że takie zachowanie dla wielu nie stanowi normy. wstawanie w trakcie, wychodzenie i rozmowy były dla niektórych sprawą zupełnie normalną. trochę to przykre. bo może shakespeare to nie był, ale jednak ktoś się produkował na scenie i chyba ze zwykłej przyzwoitości wypadałoby się zachować. pocieszające jest to, że wielu widzów pozostało na miejscach i nie przeszkadzało innym w oglądaniu. szkoda, że tak zwana kindersztuba jest teraz towarem deficytowym. może to wina bezstresowego wychowania? a może takie czasy nastały, że nawet gwiazdki szczycą się tym, że w życiu codniennym używają wulgaryzmów? a ja i tak będe postępować po swojemu. nawet jeśli to przestarzałe i niemodne.

Brak komentarzy: