mój prawie jedenastomiesięczny synek właśnie wszedł w etap zachwytów nad wszystkim. parujący garnek jest fascynujący, a zabawka wydająca ten sam dźwięk po raz 15 w ciągu kilku minut jest czymś niezmiernie zajmującym i wywołuje dźwięki podziwu. śmiejemy się z tego, ale jest w tym coś uroczego. zachwyca go wszystko - krzewy, kwiatki, ptaki, książki, zabawki, butelka po wodzie mineralnej, pudełko.... chyba spróbuję się od niego uczyć. bo w miarę upływu czasu, jakoś tracimy tę zdolność. wszystko wydaje nam się zwyczajne, przeciętne, znane. a przecież można inaczej. można zatrzymać się na chwilę i zachwycić wyglądem nieba, stokrotką rosnącą na przydomowym trawniku, śpiewem ptaków... i nagle życie zaczyna być bardziej kolorowe. a ja staję się spokojniejsza, bardziej wyciszona. życie zwalnia i chce się odetchnąć głębiej. nawet od niespełna rocznego dziecka można się czegoś nauczyć. trzeba tylko chcieć...
1 komentarz:
Dokładnie! Od dzieci można się wiele nauczyć. :D
Pozdrawiam całą rodzinę. :)
Prześlij komentarz