przeczytałam dzisiaj, że zmarła wielka kobieta - pani Irena Sendlerowa. zawsze wzrusza mnie ogromnie postawa ludzi takich, jak pani Sendlerowa. szczególnie ostatnio, może na skutek czytanych książek, bardzo dotyka mnie wyjątkowa postawa, jaką wiele osób zachowało w czasie koszmaru drugiej wojny. zastanawiam się, czy zgodnie z powiedzeniem wyjątkowe okoliczności wymagają wyjątkowych środków, czy po prostu przyzwoici ludzie, pełni współczucia i miłości wobec drugiego człowieka bez względu na sytuację potrafią stanąć na wysokości zadania. niektórzy twierdzą, że wojna potrafiła z ludzi wyciągnąć to, co najlepszego w nich było (z niektórych również to, co najgorsze...). ale czy to znaczy, że ci sami ludzie teraz byliby bardziej bezduszni i obojętni na los kogoś obok? jakoś nie potrafię tego sobie wyobrazić.... może wtedy to bohaterstwo było spotęgowane przez ogrom tragedii, jaka miała miejsce? ale i teraz są ludzie, którzy dają siebie, ratując innych. może nie przed śmiercią w obozach, ale przed śmiercią, jaką jest samotność, przemoc, brak akceptacji. ludzie wokoło umierają i potrzeba następców pani Ireny, aby ich uratować...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz