poniedziałek, 24 marca 2008

ostatni samuraj

film ten widziałam już wcześniej. przyznaje, że mi się podobał. wyszłam z kina naprawdę zadowolona, że zdecydowaliśmy się go zobaczyć. dwie rzeczy szczególnie zwróciły moją uwagę. jedna z nich, to niszczenie tego, co stare w pogoni za nowym, 'lepszym'. cesarz postanowił zerwać z tradycją na rzecz nowoczesności. chcąc przypodobać się ludziom dążącym do 'ucywilizowania' japonii, prześladował tych, którzy gotowi byli oddać za niego życie. historia zna wiele przypadków, kiedy wprowadzenie nowego porządku wiązało się ze zniszczeniem wszystkiego, co symbolizowało lub kojarzyło się ze starym. tylko co z tego wychodziło? carska rosja reprezentowała zniewolenie, biedę, ogromną przepaść między ludźmi, wykorzystywanie ludzi.... a co dał nowy porządek? wszyscy byli równi, ale niektórzy równiejsi, a zniewolenie nie zniknęło, zmieniło tylko swoje źródło. przyjmowanie tego, co nowe wcale nie musi oznaczać niszczenia wszystkiego, co stare. cesarz zrozumiał swój błąd, ale trochę za późno....
druga rzecz, która mnie uderzyła, to rozmowa cesarza z kapitanem granym przez toma cruise. cesarza zapytał kapitana o samuraja, który zginął jako buntownik, choć wierzył, że walczy w obronie cesarza właśnie: 'opowiesz mi, jak zginął?'. na co ten odpowiedział: 'opowiem ci, jak żył'. czasami koncentrujemy się na jakimś krótkim epizodzie z życia człowieka, podczas gdy to całokształt da nam prawdziwy jego obraz i pozwoli właściwie spojrzeć na jego dokonania. dobrze jest uczyć się na czyichś błędach, ale lepiej przyglądać im się w perspektywie całego życia i wtedy wyciągać wnioski. dla samuraja ważne było, jak umierał. ale dla ludzi, którzy zostali ważniejsze było to, jak żył. bo z jego życia i postaw mogli tak wiele się nauczyć.

Brak komentarzy: