nasz synek ma upodobanie do poruszania się do tyłu. i chociaż czasami zdarzy mu się przesunąć do przodu, ciągle jednak wydaje mu się to arcytrudne. ciekawe, że próbując coś dostać robi parę ruchów do przodu, ale już po chwili się rozkłada na podłodze i zaczyna cofać. następnie siada i się wkurza, że nie wziął sobie upatrzonej rzeczy. jak sobie tak na niego patrzę, to mi się widzi, że my często w życiu tak właśnie raczkujemy. z jakichś powodów łatwiej nam iść do tyłu. a kiedy robimy kilka kroków w przód i nie osiągamy zamierzonego celu, to szybko rezygnujemy i wycofujemy się na znaną nam pozycję. podobno dzieci czasami najpierw zaczynają chodzić, a dopiero potem raczkują. nie wiem, przekonam się pewnie niedługo. a jak to jest w życiu? czy jest jakiś inny etap? niektórzy marzą o lataniu, tylko czy można latać, nie nauczywszy się najpierw chodzenia do przodu? latanie kojarzy się z wolnością, ale jeśli stale się cofamy, to chyba trudno osiągnąć coś nowego. a wolność, to niejednokrotnie nowe i nieznane. może warto jednak najpierw zaryzykować i ponawiając próbę zmierzać do przodu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz