za oknem aura iście jesienna, a tu przecież połowa stycznia. gdzie śnieg? gdzie mróz? a może chociaż trochę słońca??? taka pogoda wcale nie nastraja pozytywnie. nie chce się wstawać z łóżka, nie chce się nic robić... a przecież to tylko pogoda! tylko i aż. ciekawe jak bardzo poddajemy się wpływom pogody. podobno są takie miejsca na świecie, gdzie kiepska pogoda w połączeniu z przygnębiającym krajobrazem powodują, że ludzie nawet popełniają samobójstwa. słońce ma wspaniałe właściwości (poza może zbyt silnym promieniowaniem). i tak bardzo potrzebujemy jego światła. słońce dodaje nam energii, sił witalnych, pomaga pozytywniej widzieć dzień i patrzeć w przyszłość z jakąś taką nadzieją.
tak samo jest z Bogiem - On jest naszym światłem, światłością świata. potrzebujemy Go do życia tak, jak promieni słonecznych, albo powietrza. Bóg wnosi światło tam, gdzie panuje mrok. daje nadzieję, życie, zbawienie. bez Niego wszystko jest szare, przygnębiające, beznadziejne. dobrze, że Bóg jest z nami bez względu na porę roku i ilość światła słonecznego, jaka do nas dociera. Bóg jest obok, wśród nas i tylko czeka, żeby rozjaśnić naszą szarą rzeczywistość. czeka na nas. nie poddawajmy się chandrze ani styczniowej, ani żadnej innej, a zamiast tego biegnijmy w ramiona kochającego Ojca, którego obecność sprawi, że nawet najbardziej szary i przygnębiający dzień zacznie się mienić kolorami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz