mój ostatni post chyba niektórych dotknął. pojawił się nawet komentarz i ponieważ nie wiem od kogo, pozwolę sobie odpowiedzieć na ten komentarz tutaj.
zatem drogi anonimie, ja nie negowałam i nie neguję niczyjego prawa do przeżywania żałoby tak, jak chce. odniosłam się tylko do pewnej zaciekłości niektórych (co zaznaczyłam). napisałam też, że sama zadawałam pytanie dlaczego - bo jest to rzecz naturalna dla każdego człowieka. każdy ma prawo poznania przyczyn utraty swoich bliskich - tego też nie neguję. chciałam jedynie pokazać, co jak widać mi się nie udało, że nawet ta świadomość wcale nie musi nam pomóc. to był cel mojego wpisu. nie wszyscy muszą wierzyć tak, jak ja. ale na podstawie swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że właśnie moja wiara pomogła mi przeżyć moją tragedię. i zgadza się, Pismo mówi: poznacie prawdę i prawda was wyswobodzi. mówi również o tym, że to Jezus jest drogą, PRAWDĄ i życiem...
mam nadzieję, że ci wszyscy, którzy stracili bliskich w tej tragedii, doświadczą kiedyś chociaż niewielkiej pociechy i na nowo spojrzą w przyszłość z nadzieją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz