w czasie studiów fascynowało mnie, kiedy osoby ledwie kilka lat starsze ode mnie zachowywały się, jakby były istotami wyższego gatunku tylko dlatego, że miały tytuł przed nazwiskiem i starały się o kolejny. przykre było to, że często gęsto nie szło to w parze z poziomem ich kultury osobistej... niejednokrotnie tytuły stanowią dla ich "właścicieli" coś tak ważnego, że zapominają, iż to nie one stanowią człowieka. ja mam swoistą alergię na wszelkiej maści tytułomanię. są osoby, które zawsze będę tytułować, ale wcale nie zawsze jest to związane z szacunkiem, jakimi te osoby darzę (choć darzę, ale tytułuję, ponieważ oni tego wymagają). szacunek należy się każdemu człowiekowi, tak uważam. ale kiepsko, jeśli staramy się tytułem nadrobić braki charakteru, osobowości, kultury czy inteligencji. wielcy ludzie najczęściej są bardzo swojscy. dla nich tytuł nie jest istotą czy celem istnienia, a raczej swego rodzaju nagrodą, czy zwieńczeniem ich działań, pracy, osiągnięć. są najpierw ludźmi. chyba to właśnie jest przyczyną ich normalności i swojskości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz