plaża, lazurowe morze, bezchmurne niebo, 28 stopni temperatura powietrza, 23 temperatura wody...... południe europy? raczej nie...
piaszczysty brzeg, spienione fale, 24 stopnie w powietrzu, 19 stopni w wodzie..... bałtyk? też pudło.
to środek zimy w dwóch (dosyć odległych od siebie) miejscach w australii. i co ciekawe nikogo nie ma w wodzie, na plaży też... no może poza dwojgiem turystów z europy. to, co dla nas jest wspaniałą pogodą i miejscem, aby wygrzewać się na plaży i kąpać w morzu, dla australijczyków to zima. a zimą się nie kąpie. dla kogoś z naszej części świata trochę to dziwne. ale dla kogoś, kto od dziecka tak jest nauczony - to normalne. po co włazić do wody o temperaturze 19, skoro za kilka miesięcy będzie o kilka stopni cieplejsza.
ciekawe, że jeśli od dzieciństwa funkcjonujemy w pewnym przekonaniu, trudno nam się z tego uwolnić. jeżeli wychowujemy się słysząc, że Bóg to staruszek z długą brodą i wielką laską, który patrzy na nas z góry i wyłapuje nasze upadki i przewinienia, nie jest nam łatwo uwierzyć, że tak naprawdę On nas kocha i zależy Mu na naszym szczęściu (i że wcale nie jest stary, bo przecież Bóg nie funkcjonuje w czasie tak, jak my...). żyjąc w świecie, w którym na wszystko trzeba zapracować i zasłużyć, nie potrafimy przyjąć łaski, którą Bóg ofiarowuje każdemu z nas. a jednak jest to możliwe. tak, jak można spotkać australijczyków kąpiących się w środku zimy. tylko, czy jesteśmy gotowi zaryzykować nasze przyzwyczajenia, aby poznać i posmakować czegoś innego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz