to określenie poznałam w środę i bardzo, ale to bardzo mi się spodobało. taki piękny sposób na określenie przypadłości, która towarzyszy większości kobiet, ale i wielu panom. umiejętność orientowania się w terenie jest czymś niezmiernie przydatnym. pomaga nam określić gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. przydaje się to również w życiu... dużo łatwiej się żyje, jeśli wiemy po co tu jesteśmy i dokąd zmierzamy. szkoda, że tak wielu z nas życie z dnia na dzień, albo sens swoje egzystencji sprowadza do posiadania. czas świąt, a właściwie przygotowań do nich zawsze skłania mnie do zastanowienia - po co to wszystko? i to mi pomaga skoncentrować się na tym, co naprawdę jest najważniejsze. bo wcale nie chodzi przecież o stosy prezentów pod choinką, przepełnione jedzeniem lodówki, iluminacje na domach.... to wszystko ładne, miłe, smaczne i nie ma w tym nic złego. ale nie jest celem samym w sobie. świętujemy coś, co jest niby wszystkim znane, a jednak nie do końca. bo gdybyśmy wszyscy mieli pełną świadomość, że świętując urodziny Chrystusa, świętujemy największy dar Boga dla ludzkości, nadzieję na życie wieczne i zwycięstwo nad śmiercią, które miało miejsce dzięki przyjściu na świat Zbawiciela, to chyba trochę inaczej traktowalibyśmy święta.bardzo mi się podoba zwyczaj dawania sobie prezentów - bo przecież Bóg dał. chcę zawsze pamiętać, że ja mogę dawać, bo On pierwszy dał. i nie chcę dawać tylko w święta. chcę aby moje życie było darem dla innych, tak jak jest darem od Niego dla mnie. i mam nadzieję, że nigdy mnie nie dopadnie dysleksja życiowa. a jeśli nawet, to mój duchowy gps pomoże mi wrócić na właściwą drogę. bo przecież wiem, po co tu jestem i wiem, dokąd zmierzam. a jeśli czasem zapomnę, mogę sięgnąć po Biblię - doskonałą mapę, która zawsze pokaże mi właściwą drogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz