niedziela, 28 listopada 2010

gadu gadu

bartek odkrył ostatnio nową grę w telefonie tatusia. mówi do telefonu, a postać z gry powtarza jego słowa. problem jednak w tym, że bartuś myśli, iż ta postać do niego mówi... w końcu zaczyna się z tym kimś kłócić! mówi na przykład: "to mój lizak", a telefon odpowiada: "to mój lizak", na to bartuś: "nie, to mój lizak!".... i tak w kółko :) jest to całkiem zabawne, ale do czasu. czasami mam wrażenie, że ja też tak robię. może nie dosłownie. nie gadam do gry w telefonie, ale mówię różne rzeczy, a potem się dziwię, że słyszę to samo. to, co mówimy naprawdę ma znaczenie. biblia mówi, że jest śmierć i życie w mocy języka. wypowiadamy tak wiele słów, jednak jak wiele z nich to słowa, które budują, wzmacniają, dają nadzieję? zbieramy to, co siejemy - również naszymi słowami. jeśli narzekanie, plotki, beznadzieja, to nasz chleb powszedni, to nie dziwmy się później, że to, o czym mówimy jest ciągle obecne w naszym życiu.

1 komentarz:

Beata B. pisze...

racja, racja...moc słów.. a w innym kontekśćie mocy słów: ostatnio zrozumiałam, ze to co najbardziej drażni mnie w tym, co mówi mój ośmioletni syn, to.. ja sama... moje słowa i mój ton, on tylko mnie nieświadomie naśladuje i tym przesiąka i niestety nie zawsze mnie to zachwyca.. takie chodzące i gadające lustro... na szczęście ma też podobne poczucie humoru, więc czasem się pośmiejemy razem z siebie... tak czy owak mam motywację do wielkich zmian w sobie jeśli nie chcę,żeby syn mnie zagadał :-)