środa, 25 sierpnia 2010

nowy rozdział

od kilku miesięcy sukcesywnie sobie rosnę. a w środku mnie rośnie sobie mały człowiek. człowiek ten (bardzo nie chce ujawnić swojej płci) rośnie, wierci się i rozpycha. teraz szczególnie. czas jego przyjścia na świat zbliża się wielkimi krokami, a ja wyczekuję go z niecierpliwością. chciałabym, żeby skończył się już czas bycia dużą, zmęczoną, czas trudności w spaniu i oddychaniu. chciałabym móc bez problemu obciąć sobie paznokcie u nóg i zawiązać buty... i chociaż sam moment rozwiązania mnie przeraża, to i tak czekam już na koniec. tylko, że ten koniec, jest jedynie końcem pewnego etapu. zacznie się kolejny - wypełniony pieluchami, pobudkami nocnymi, dziwnym odgłosem płaczu...
każdy koniec jest również początkiem. czasami gdy coś się kończy, wolelibyśmy to zatrzymać. nie chcemy odpuścić. trzymamy się ciągle tego, co już właściwie minęło. ale nie można starać się zatrzymać czegoś, co już się skończyło. to tak, jakby chcieć cały czas być w ciąży. nie da się, a poza tym jest to bardzo niedobre no i... niemożliwe! pozwalając, aby pewne etapy naszego życia się skończyły, otwieramy się na kolejne. zamiast płakać nad końcem, lepiej oczekiwać tego, co nowe. boimy się nowych rzeczy, boimy się zmian. a jednak to wszystko jest nieuniknione. a zmiany są potrzebne i dobre.
moja zmiana będzie znacząca. czy się jej boję? owszem. czy na nią czekam. jak najbardziej! bo wiem, że to, co przede mną jest dobre, lepsze, mimo tego, że nieznane!

2 komentarze:

Unknown pisze...

jak dobrze, że tu wróciłaś:) świetne słowa. jak zawsze!

Monika Quarcoo pisze...

tęskniłam za poczytaniem twojego bloga, kochana niewątpliwie zbliża się nowe, a nowe choć nieznane jest ekscytujące i mimo że szkoła dawno sie skończyła to jednak Boża edukacja i inwestycja w nasze życie nie ma końca :)buziaki