poniedziałek, 26 stycznia 2009
...
wyjęci ze swojego środowiska robimy wszystko, żeby się zaadaptować do nowych warunków. staramy się żyć tak, jak dotychczas. czasami udaje się to lepiej, czasami gorzej. ale ponieważ nie jesteśmy 'u siebie', nie czujemy się do końca pewnie. nasze własne podwórko sprawia, że czujemy się bezpieczni. znamy każdy zakamarek i właśnie to 'znajome' daje nam poczucie pewności. czasami zmieniamy środowisko, miejsce pobytu, żeby poprawić sobie życie. i może zarabiamy lepiej, może życie okazuje się łatwiejsze i pewniejsze, ale nie zawsze potrafimy czuć się tam do końca pewnie. bo to nie 'nasze podwórko'. bycie u siebie, to nasza strefa bezpieczeństwa, ale i pewnego komfortu. trudno ją opuścić. życie niejednokrotnie zmusza nas do tego i wtedy dowiadujemy się o sobie wielu nowych rzeczy. w głębi serca każdy z nas wie, że nie jest u siebie, dopóki nie znajdzie tego, co wypełni pustkę, jaka znajduje się w naszej duszy. wtedy łatwiej trafić na swoje podwórko. tak zwany 'spokój ducha' sprawia, że bez względu na miejce pobytu i sytuację życiową, czujemy się pewnie i bezpiecznie. tak jest łatwiej.
sobota, 24 stycznia 2009
obserwacje
ostatnio oglądałam (jak chyba wiele osób) zaprzysiężenie nowego prezydenta naszego wielkiego brata zza wielkiej wody. wydarzenie ważne to fakt. ale ciekawie jest obserwować to w kraju, w którym to się dzieje. ludzie tutaj bardzo cenią sobie swoją wolność. w niektórych przypadkach osiąga to nawet rozmiary absurdu niezrozumiałe dla ludzi z innych krajów. ale zaciekawiło mnie jedno - ich stosunek do swoich przywódców. jeżeli nawalają, nie mają skrupułów żeby to zamanifestować. ale jeżeli popierają kogoś, to też to pokazują. nie boją się wyrażać krytyki, ale też nie obawiają się entuzjastycznie okazywać swojego poparcia. często śmiejemy się z ich patriotyzmu, jaki manifestują w swoich filmach, w których ratują świat. ale oni naprawdę są dumni ze swojego kraju. i chociaż przejskrawione, niektóre postawy są chyba warte naśladowania.
wtorek, 13 stycznia 2009
teatr jednego aktora
wydaje mi się, że czasami myślimy, iż życie to teatr jednego aktora. niby funkcjonujemy wśród ludzi, ale w wielu sytuacjach odsuwamy się, nieraz nawet izolujemy. wydaje nam się, że nie musimy, albo zwyczajnie chcemy dać sobie radę sami. jest nawet takie powiedzenie: 'umiesz liczyć - licz na siebie'. przyczyną najczęściej jest rozczarowanie ludźmi i ich postawami, zwód w przyjaźni czy związku. odsuwając się chcemy się chronić przed kolejnym zranieniem, unikamy bólu. ale życie nie jest teatrem jednego aktora. potrzebujemy ludzi - jedni tylko paru osób, inni tłumów. ale potrzebujemy mieć kogoś bliskiego. przyjaźń jest niezmiernie istotnym elementem naszego życia. to prawda, że wymaga od nas zaangażowania, ale jest to koszt, który warto ponieść. izolując się sami okradamy swoje życie z wielu wspaniałych przeżyć. być może unikamy bólu związanego z relacjami międzyludzkimi, ale nie wyeliminujemy go całkowicie z naszego życia. przyjaciele pomagają nam przetrwać trudne chwile. potrafią nam powiedzieć, że to co robimy jest złe. dają siłę, by iść do przodu i osiągać marzenia. pomagają dostrzec to, co naprawdę się liczy. człowiek orkiestra może i zbiera wiele oklasków, ale kiedyś trzeba zejść ze sceny. dobrze, gdy za kulisami są ludzie, dla których bardziej liczy się to, co jest w nas, niż to co potrafimy robić.
środa, 7 stycznia 2009
podróże kształcą
że podróże kształcą niby wszyscy wiemy. ale jak każde powiedzenie z czasem staje się pewnym powtarzanym sloganem i nie zawsze w pełni je rozumiemy i przyjmujemy. dzięki podróżowaniu poznajemy nowych ludzi, różne kultury, tradycje, zwyczaje i życie. niby ci sami ludzie - mają z reguły dwie ręce, dwie nogi i głowę, a jednak tak odmienni. ta różnorodność jest piękna. a jej poznawanie uczy nas pokory i dystansu do samych siebie. stajemy się bardziej wyrozumiali, ale też lepiej poznajemy to, co tkwi w nas. dobrze, gdy możemy podróżować i w ten sposób zmieniać sieie i poszerzać swoje życie. ale to wymaga od nas otwarcia na to, co jest w tych wszystkich miejscach, które odwiedzamy. bo przecież można pojechać do innego kraju i kompletnie nie zwracać uwagi na to, jak inaczej ludzie tam żyją.
ale nie zawsze jest nam dane podróżować. czy to znaczy, że w takim wypadku nie możemy stawać się bardziej otwarci i wyrozumiali? myślę, że nie. jeśli zadamy sobie trud poznania drugiego człowieka, to również odbędziemy podróż. podróż poza granice swojego ja. a tam jest ogromny i niezmiernie interesujący świat przepełniony ciekawymi ludźmi i ich historiami. możemy się od nich wiele nauczyć.
piątek, 2 stycznia 2009
senne rozmyślania
każdy człowiek ma potrzebę bycia potrzebnym. brzmi kiepsko, trochę takie masło maślane, ale to prawda. nie chcemy być wykorzystywani, ale chcemy być potrzebni. to daje nam poczucie akceptacji i przynależności. rola piątego koła u wozu raczej średnio nam odpowiada. no bo kto chciałby ciągle być zbędnym meblem? czasami mimo naszych starań i świadomości, że wszystko co robimy jest dobre i ptrzebne i tak czujemy się niepotrzebni. to boli. ale i tak wiemy, że nie będziemy w stanie postępować inaczej. czy w takim razie można się pogodzić z tym ucziuciem? może trzeba próbować? a może z czasem coś się zmieni? może to, że tak się czujemy jest jedynie wynikiem naszego kiepskiego samopoczucia lub zmęczenia? a może zwyczajnie jesteśmy egoistyczni i ciągle chcemy doświadczać wdzięczności? nie mam pojęcia. i jestem zmęczona. może jak się wyśpię to coś wymyślę...
Subskrybuj:
Posty (Atom)