mój starszy synek z powodu swojego dosyć wybrednego smaku (ciekawe po kim to ma???), ma ograniczenia na słodycze. umówiliśmy się, że będzie dostawał jakieś ciasteczko na podwieczorek. i tak od jakiegoś czasu o każdej porze dnia pyta, czy teraz jest podwieczorek. czasami w porze obiadu mówi, że chce zjeść śniadanko. na kolację również chce śniadanko od czasu do czasu przynajmniej. ciekawe, że dla dzieci pojęcia dla nas normalne, bywają abstrakcyjne. one nie są ograniczone tym wszystkim, co ogranicza nas. granice są potrzebne i są ważne. ale jeśli żyjemy w bardzo skostniałym i "zestrukturyzowanym" świecie, czasami możemy nie zauważyć, jak bardzo się ograniczyliśmy, jak bardzo zamknęliśmy na niesztampowe myślenie. dla dorosłego człowieka bycie dziecinnym jest raczej smutne, czasami nawet żałosne. ale są aspekty naszego życia, w których warto, a nawet powinniśmy, do czego zachęca nas Pan Jezus, stawać się jak dzieci. fascynujące jest, jak bardzo twórcze są dzieci, jak wiele potrafią sobie wyobrazić. w tym powinniśmy je naśladować, a nawet uczyć się od nich. dzieci są ufne i szczere, to kolejne cechy, które warto sobie przyswoić. no i przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na śniadanie czasami zjeść podwieczorek. bo kto powiedział, że podwieczorek musi być wieczorem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz