no proszę, jak ten czas leci. już mamy połowę kwietnia. i wiosna przyszła... uwielbiam wiosnę. jest coś niesamowitego w tej właśnie porze roku. ubolewam jedynie, że na skutek zmian klimatu nie jest to już taka wiosna, jak kiedyś (no teraz to zabrzmiało jak wyznanie staruszki!).
czy kiedy ktoś wyraża chęć pomocy, to od razu widzimy w tym jakieś drugie dno? czy podejrzewamy, iż ma zamiar z tego coś mieć dla siebie? słyszałam ostatnio, że w polsce nie można być dawcą nerki, jeśli nie jest się spokrewnionym z osobą potrzebującą, albo nie ma się z nią bliskiej więzi emocjonalnej. przyczyna takiego stanu leży w tym, iż nasze władze zakładają, że ktoś obcy będzie chciał na tym zarobić. w ten sposób chronimy się przed handlem organami. i w ten sposób pozbawiamy wiele osób szansy na normalne życie... przykre jest to, że tak często zakłada się, że człowiek ma złe zamiary i na pewno robi wszystko interesownie. podobno niektórzy nasi rodacy mieszkający za wielką wodą uważają, że amerykanie są naiwni i głupi, bo wierzą w dobrą wolę drugiego człowieka. ciekawe, że jedno społeczeństwo potrafi podchodzić do człowieka z założeniem, że ten ma dobre intencje, a drugie od razu węszy wszędzie podstęp.
myślę sobie, że naciągacze i ludzie szukający szybkiego zysku byli, są i będą. tylko czy bardziej korzystamy na sytuacji, w której wszyscy najpierw jesteśmy podejrzani o złe zamiary? w naszym kraju przeszczepy nerek od żywych dawców stanowią 2%, w usa - 50%. może czasem warto dać ludziom kredyt zaufania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz