piątek, 3 lipca 2020

dlaczego tak lubimy płakać nad rozlanym mlekiem?

to chyba angielskie powiedzenie, przetłumaczone już trochę wrosło w nasz język. skoro mleko się rozlało, to nie ma sensu nad nim rozpaczać. trzeba posprzątać i iść dalej. a jednak... tak często na tym rozlanym mlekiem płaczemy! ileż to razy po jakiejś sytuacji przeżywam przez kilka dni i w głowie odgrywam wszystkie elementy po kilkanaście, kilkadziesiąt, a może i kilkaset razy? i wracam do tego, co powiedziałam, a czego nie powiedziałam i zastanawiam się, dlaczego tego nie zrobiłam, albo zrobiłam.... i żyję czymś, co minęło. nie wróci. po co zatem to przeżywanie? "bo przecież mogłam powiedzieć to", albo "mogłam tak zareagować". no mogłam. ale tego nie zrobiłam. sytuacja minęła. skończyło się. może będzie okazja kiedyś wrócić do rozmowy, nawiązać do tematu. tylko czy wtedy zrobię to, co teraz myślę, że powinnam? czy znowu będę płakać nad rozlanym mlekiem... 

Brak komentarzy: