czwartek, 6 października 2011

znaki czasu

znakiem czasu (upływającego) jest to, że za chwilę napiszę "za moich czasów" hehehe
ale właśnie - za moich czasów - czyli jak byłam dzieckiem, bohaterami najczęściej były postacie z książek, osoby które dokonały czegoś wielkiego, wspaniałego, ważnego dla ludzkości. chcieliśmy być jak oni, osiągać to, co wydaje się nieosiągalne. teraz częściej bohaterem jest ktoś, kto tę postać gra, a nie sama postać. 
przy okazji zbliżającej się jakiejś kolejnej gali, czy innego wydarzenia ze świata show biznesu, dziennikarka powiedziała, że "będzie czerwony dywan, wielki świat". no i tak sobie pomyślałam o tym wielkim świecie. bo czy on rzeczywiście jest taki wielki? ja nie śledzę czasopism opisujących życie gwiazd, ani plotkarskich portali, ale mam takie wrażenie, że większość pojawiająca się na tym czerwonym dywanie jest znana głównie z tego, że jest znana. oczywiście - są tam i wielcy, temu nie można zaprzeczyć. ale czy jest ich wielu? i czy to ci wielcy stają się bohaterami? czy częściej ci znani z tego, że są znani? a nawet jeśli to wielki świat, to przecież wokół nas świat jest dużo większy, pełen zwykłych, a wcale nie zwyczajnych ludzi, wśród których na pewno można znaleźć wielu wielkich. ale przed nimi ani czerwonych dywanów nie rozwijamy, ani do wielkiego świata ich nie zaliczamy. chyba trochę się to pojęcie wielkiego świata zmieniło. albo może to tylko ja...

Brak komentarzy: