czwartek, 27 sierpnia 2009

...

dzieci szybko się przekonują, że na świecie jest jeszcze kilka innych osób i że nie zawsze jest tak, jak one tego chcą. a czasami nawet muszą ustąpić innym. ciekawe, że od małego tak mocno zakorzenione jest w nas pragnienie zaspokajania własnych potrzeb. najważniejsze jest to, co ja chcę, moje, dla mnie. uczymy się, że czasami (całkiem często) nasze potrzeby muszą zejść na dalszy plan, bo jest ktoś inny, młodszy, bardziej potrzebujący bądź wymagający, itp. a kiedy dorastamy staramy się nadrobić wszystko i znowu dążymy do tego, żeby zaspokoić swoje pragnienia, bo przecież mamy do tego prawo. i oczywiście mam takie prawo. dobrze jest też realizować marzenia. tylko obyśmy po drodze nie stali się jak takie małe dziecko, które słysząc 'nie' zaczyna płakać (a nawet histeryzować), bo nie jest tak, jak ono chce. w dążeniu do spełnienia miejmy na względzie to, że żyjemy otoczeni innymi i nie jesteśmy pępkiem świata.
swoją drogą to ciekawe, że chociaż potrzebujemy ludzi, aby móc normalnie funkcjonować, to jednak pozostajemy egoistami.
jeśli ludzie nie będą dla nas tylko środkiem do osiągnięcia celu, to dorga do niego będzie milsza, a radość z sukcesu świętowana w gronie przyjaciół na pewno będzie lepiej smakować.

piątek, 21 sierpnia 2009

life could be dream...

nie, nie mam zamiaru przerzucić się na język angielski. to słowa z piosenki z jednej z ulubionych bajek bartka. ponieważ postanowił do niej powrócić, miałam okazję po raz kolejny ją usłyszeć. słowa te znaczą - życie mogłoby być snem/marzeniem. i tak mnie natchnęło :) większość z nas marzy o innym życiu, a zmianie swojego życia, o osiągnięciu czegoś. myślimy sobie, co by było gdyby.... i czasami w tym miejscu zostajemy. zaczynamy ciągle myśleć, jak cudownie byłoby, gdyby życie wyglądało tak, jak nasze marzenia. i zamiast te marzenia realizować, stajemy się zgorzkniali i rozczarowani, że rzeczywistość tak bardzo odbiega od naszych snów. można żyć marzeniami - nie robiąc nic, by je osiągnąć. a można też przeżywać marzenia. to drugie wiąże się z ryzykiem, może oznaczać niepowodzenia, frustrację i rozczarowania. ale prowadzi do spełnienia i osiągania tego, co nieosiągalne. marzenia powinny nas motywować do działania, pomagać iść przed siebie i zdobywać góry. jeśli pozwolimy, aby stały się pretekstem do narzekania, przestaniemy być marzycielami.
a zatem marzmy i niech to będą wielkie marzenia. i starajmy się dążyć do ich realizacji, żebyśmy nie stali się zrzędliwymi marudami rozgoryczonymi życiem.

środa, 12 sierpnia 2009

sport :)

większość sportów angażuje 30 osób, które desperacko potrzebują odpoczynku, a ogląda ich 50000 ludzi desperacko potrzebujących ćwiczeń.

ideo?-logia

nastał sierpień, a ja znowu mam tyły w pisaniu... ale to wszystko przez nieobecność. a w podróży trochę poczytałam i znowu mam trochę różnych myśli w głowie. jeden artykuł był o U2. i był negatywny. autor ewidentnie nie lubi bono i jego kolegów. ciekawe jednak było wytłumaczenie - rockman musi być 'niegrzeczny'. panowie z aerosmith to prawdziwi rockmani, na ich twarzach widać jak ciężko jest utrzymać image. ale U2 są zbyt święci, a bono to bufon. to takie streszczenie artykułu. ciekawe, że jak ktoś robi coś inaczej, to od razu spotyka się z krytyką. można lubić, bądź nie twórczość jakiegoś muzyka, ale żeby od razu kategoryzować według prezentowanych wartości? i co dziwne 'nawrócenie' artysty rzadko spotyka się z aprobatą w świecie showbusinessu. lepiej być złym. po co dawać dobry przykład, po co propagować dobre (a już nie daj Boże 'chrześcijańskie') wartości? świat żyje tym, co złego się dzieje. złe wiadomości zawsze się sprzedają. a gwiazdy dające dobry przykład to dziwadła.
w świecie, w którym wszystko jest względne i każdy broni swojego prawa do własnej filozofii życia, lansuje się pewne wzorce zaprzeczając ideologii, którą się wyznaje. a jeśli ktoś myśli inaczej, jest wytykany i krytykowany. czyli wolno ci myśleć po swojemu, o ile myślisz tak jak my.... czasy się zmieniają, reżimy upadają, a to się ciągle nie zmienia.