przeczytałam dzisiaj, że według socjologów człowiek ma trwałą emocjonalną potrzebę kochania czegoś większego niż on sam. nic dziwnego - w końcu jest stworzony przez Boga do więzi z Nim. szkoda tylko, że od wieków filozofowie, naukowcy, myśliciele i sami ludzie próbują tę potrzebę zaspokoić wszystkim, tylko nie tym, co jest właściwą odpowiedzią. potrzebujemy Boga i chociaż próbujemy temu zaprzeczyć na wszystkie możliwe sposoby, to nie uda nam się zagłuszyć tej potrzeby. może chwilowo, ale nie na stałe. a Bóg jest blisko i tylko czeka na naszą decyzję.
poniedziałek, 25 maja 2009
piątek, 22 maja 2009
niesforne emocje
tłumaczę właśnie artykuł na temat dwóch tradycji w socjologii emocji. nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle istnieje! jestem w tej dziedzinie ignorantką, więc właściwie nie powinno mnie to dziwić :) zainteresował mnie fakt, że już od bardzo dawna nauka nie wiedziała jak sobie poradzić z emocjami i gdzie je przypisać. nie wiem, czy teraz już wie - na razie dotarłam do wieku 17 we wspomnianym artykule. ale pomyślałam sobie, że emocje zawsze były niesforne i niewiele się w tej kwestii zmieniło. nadmierny nacisk na nie, tak jak i próba ich stłamszenia, zawsze przynoszą negatywne skutki. są częścią naszej istoty i chyba najtrudniejsze jest to, by zdrowo do nich podejść. rozsądek i umiar zawsze są wskazane. ale bez emocji życie byłoby jednak nudne :)
czwartek, 21 maja 2009
normalnie nienormalna
normalność jest pojęciem względnym. to co dla jednych jest normalne, dla innych stanowi całkowite odchylenie od normy. ale w ogólnym pojęciu istnieje coś takiego, co się nazywa normalność. i każdy w pewnym sensie tej 'normalności' właśnie pragnie. określa ona pewien stan posiadania i przynależenia - dom, rodzina, praca, przyjaciele. ale określa też coś mniej uchwytnego. są ludzie, którzy są niesamowici, a jednocześnie tak normalni, że bardzo do nich ciągniemy. ci, których w moim życiu najbardziej szanuję i kocham są właśnie normalni, chociaż są szaleni :) i to jest piękne. wydaje mi się, że to właśnie taka normalność pociągała ludzi do Pana Jezusa. był tak "zwyczajny", że judasz musiał wskazać go pocałunkiem, bo ci co przyszli go aresztować nie wiedzieli jak wyglądał... a przecież był nadzwyczajny. myślę sobie, że właśnie ta Jego normalność powodowała, że ludzie pragnęli być blisko Niego. dawał im coś ponad naturalnego, sam jednak reprezentował normalność. inność nas pociąga, ale często wytwarza dystans, bo myślimy sobie, że przecież my i tak nie nie będziemy tacy. normalność daje poczucie akceptacji i nadzieję, że ja też tak mogę. lubię normalność.
czwartek, 14 maja 2009
...
Bóg pod postacią czarnej kobiety? brzmi co najmniej dziwacznie. właśnie.... każdy z nas ma jakiś obraz Boga - najczęściej to starzec z długą, białą brodą, trzymający w ręce laskę bądź kij. wyraz twarzy ma groźny i raczej wionie od niego chłodem. czytam właśnie bardzo ciekawą książkę zatytułowaną "chata". opowiada o niecodziennym spotkaniu człowieka z Bogiem. spodobało mi się to, że pokazuje, jak bardzo nasz obraz Boga zanieczyszcza nasz stosunek do Niego, a co za tym idzie sprawia, że nie potrafimy nawiązać z Nim prawdziwej, głębokiej więzi, jakiej On pragnie. sami chyba nie jesteśmy świadomi, jak bardzo obrazy zakorzenione w naszej wyobraźni kształtują nasze spojrzenie na świat i ludzi, na nasze związki, sposób funkcjonowania. a kiedy coś okazuje się być innym niż zawsze myśleliśmy, nie potrafimy się do tego odnieść, jesteśmy zagubieni. takie "inne" spojrzenie czasami może nam naprawdę pomóc. odbrązowić to, co wydawało się niedoścignione i odległe, złagodzić to, co było surowe i zimne.... nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje. czy odważymy się popatrzeć inaczej? czy pozwolimy, aby nowe odkrycie wpłynęło na zmianę nas samych? czy nie będziemy się bali zaufać?
poniedziałek, 11 maja 2009
zaufanie
przeczytałam dzisiaj na portalu gazety.pl ciekawy artykuł na temat zaufania społecznego i jego wpływu na otaczającą nas rzeczywistość. oto krótki fragment: "od dawna wiadomo, że w istocie rzeczy zaufanie, lojalność, dotrzymywanie zobowiązań są rzeczami niezwykle produktywnymi. wspólnota, w której te cnoty są na wysokim poziomie lepiej prosperuje, niż zbiorowość, w której ludzie patrzą na siebie nieufnie, czy boją się nawiązać relacje." bardzo ciekawe. szkoda, ze przeszłość, doświadczenia i sytuacje, w jakich się znajdujemy powodują, że tak trudno nam się tego zaufania nauczyć. na pewno wiąże się z tym ryzyko, ale przecież warto. może powinniśmy spróbować?
artykuł można przeczytać tutaj: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Polska-mistrzem-swiata-w-zbiorowej-hipokryzji,wid,11106721,wiadomosc.html?ticaid=1801b
czwartek, 7 maja 2009
ateisto
przeczytałam dzisiaj komentarz pewnego ateisty, który zabłysnąwszy swoją znajomością Biblii stwierdził, że Bóg nie posiada płci, oraz że zamiast wypatrywać jakiegoś tworu gdzieś w górze, powinniśmy się rozejrzeć wokoło i dostrzec tych, którzy się nazywają ludzie. ogromna spostrzegawczość. ciekawe co takiego zrobił mu Bóg, albo raczej ci, którzy w tego Boga wierzą? gdyby faktycznie Biblię przeczytał, to może dostrzegłby że Bogu zawsze chodziło o ludzi. wszystko, co robi jest dla człowieka. to dla człowieka dał swojego Syna. dla człowieka stworzył otaczający nas świat. Jego celem jest bliska więź z człowiekiem. a kościół reprezentujący Boga na ziemi powinien odzwierciedlać wartości, które są dla Boga najważniejsze i najbliższe. że nie zawsze to robi? cóż- za to już nie mogę odpowiadać. mogę jedynie odpowiadać za siebie i ludzi, którzy ze mną pracują. ale najłatwiej jest krytykować nie znając sprawy dokładnie. ciekawe, czy ten ateista sam zwraca uwagę na ludzi żyjących wokoło? a poza tym, czasami warto przeczytać wszystko, zanim się skomentuje. a czytanie ze zrozumieniem ostatnio bywa na wagę złota...
Subskrybuj:
Posty (Atom)