lubię oglądać mecze. nie zaliczam się do tej grupy kobiet, dla których pewne programy telewizyjne szukały sposobów na przetrwanie euro2008. nie śledziłam wszystkich meczów, ale jestem w miarę na bieżąco. ostatnio emocjonowałam się bardzo w związku z ćwierćfinałowym meczem holandii z rosją. w grupie holandia grała pięknie i wymyśliłam sobie, że powinni zostać mistrzami. no bo skoro tak ładnie grają.... okazało się, że wyjście z grupy im nie posłużyło. z rosją grali słabo. mimo to do czasu strzelenia przez nich pierwszej (i jedynej) bramki, ciągle im kibicowałam. i nagle ta właśnie bramka, coś zmieniła w moim nastawieniu. stwierdziłam, że szkoda byłoby, gdyby rosja przegrała, bo jednak grali dużo lepiej.... i od tego momentu zaczęłam kibicować rosji!!! (cóż, kobieta zmienną jest, więc wolno mi) i cieszę się bardzo, że rosja wygrała. zasłużyli na to zwycięstwo. zapracowali na nie. może nawet sięgną po finał?
sport jest ciekawy. nieraz wydaje się, że już już widać zwycięzcę, a tu nagle....klops. i chociaż nie zawsze, to jednak zwyciężają ci, którzy walczą do końca. nie lekceważą żadnego przeciwnika i cały czas trzymają poziom. i tak właśnie trzeba żyć. nie grać poniżej swoich możliwości, ani nie lekceważyć żadnych trudnych sytuacji. i przede wszystkim nie rezygnować! nigdy, ale to nigdy nie rezygnować. tylko bez względu na wszystko trzeba zachować zasady 'fair play'! bo zwycięzca bierze wszystko, ale tylko smak sprawiedliwego i zasłużonego zwycięstwa naprawdę cieszy.