w ogólnym pędzie wszystkiego wokoło wydaje się, że nie ma problemu z odpowiedzią na to pytanie. część stanowczo wybiera mieć i podąża drogą kariery zapominając o wszystkim, co istnieje obok. inni, choć również zapracowani, jednak nie za wszelką cenę, postanawiają przede wszystkim być - być kimś. wczoraj jednak zobaczyłam coś, co sprawiło, że tytułowe pytanie nabrało innego wymiaru. wypożyczyliśmy sobie film "diabeł ubiera się u pardy" (wiem, film już raczej starawy, ale my mamy niezłe tyły jeśli chodzi o kino... cóż, czasem tak bywa). i właśnie on sprowokował mnie do zastanowienia. i doszłam do wniosku, że w takim przypadku chyba lepiej mieć niż być....
być w centrum wielkiego świata, częścią elit, na miejscu "za które tysiące dziewczyn dałyby się zabić".... albo mieć - przyjaciół, życie, swoje wartości. w przedstawionym świecie mody liczy się by być. emily całe swoje życie podporządkowała wyjazdowi do paryża, nawet odpowiednią dietę zastosowała - nie jadła nic :o) wszystko po to, by BYĆ w paryżu. a główna bohaterka nawet nie spostrzegła, kiedy straciła to, co miała.
czyli mieć czy być? a może po prostu wszystko zależy od tego co mieć i kim być lub gdzie być? i tak naprawdę i jedno i drugie się liczy. tylko, jak zwykle, to nasz wewnętrzny system wartości decyduje po której stronie tego mieć i być się znajdziemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz