w tym roku postanowiliśmy się pobawić w prawdziwych ogrodników. posadziliśmy sobie pomidorki koktajlowe, które wspaniale obrodziły, oraz zasialiśmy słoneczniki. właściwie nie oczekiwaliśmy, że jakoś szczególnie nam urosną. ale ku naszemu zdumieniu słoneczniki również wyrosły. i to jakie! były gigantyczne. ciekawie było obserwować ich wzrost. zibi namiętnie je podlewał (jak i wszystko inne, co rośnie w naszym "ogromnym" ogrodzie) podczas, gdy na dworze panowały upały i deszczu było, jak na lekarstwo (wiem, wiem - ludzie z północy spytają "jakie upały?", cóż - u nas na południu lato było ładne tego roku :o). dzięki temu podlewaniu słoneczniki sobie rosły i stawały się coraz ładniejsze. w końcu jednak doczekaliśmy się deszczu. i wtedy się zaczęło... słoneczniki zaczęły rosnąć, jak głupie. dosłownie przez noc potrafiły urosnąć nawet 20 cm!!! i tak patrząc na te słoneczniki pomyślałam sobie - jednak oryginał, to oryginał. a my w życiu tak często szukamy substytutów, czegoś na zastępstwo, imitacji. dotyczy to różnych dziedzin naszego życia. to jest trochę jak podlewanie - niby woda, a jednak efekt dużo gorszy niż w przypadku deszczu... bo imitacja zawsze pozostanie imitacją. najbardziej przykre jest to, że człowiek stworzony na obraz Boga, próbuje wypełnić swoje wnętrze różnymi substytutami, podczas gdy tylko oryginał - Bóg - tak naprawdę może zapełnić pustkę w naszym sercu. te zastępcze rzeczy - kariera, rodzina, kasa, hobby.... - sprawiają wrażenie, że jest ok, ale to ciągle tylko podlewanie. prawdziwa pełnia może być osiągnięta tylko wtedy, gdy pozwolimy, aby spływał na nas deszcz, deszcz Boga.
niedziela, 30 września 2007
sobota, 29 września 2007
od przybytku głowa nie boli...
... i chyba to prawda. z resztą każdy chce mieć trochę więcej, żeby mu się lepiej żyło. i chyba nie ma nic złego w dążeniu do poprawy swojej aktualnej sytuacji. tylko, co się stanie, gdy ten "przybytek" zamieni się w nadmiar??? a od nadmiaru to głowa już może rozboleć. (tu niestety panowie nie będą się mogli odnaleźć, bo przykład iście babski) dzisiaj w nocy obudziłam się około 3:30 z bardzo prozaicznego powodu - nasz kochany synek przedłużył sobie nocną przerwę, a to ma na mnie zawsze wpływ. jako jego "jadłodajnia" dosyć mocno odczułam nadmiar pokarmu... i wiecie - to bolało!!! nadmiar czasami może boleć :o) może nie zawsze fizycznie, ale może zaboleć. czy to znaczy, że nie powinniśmy dążyć do tego, aby mieć więcej? nie do końca. obfitość jest rzeczą dobrą. w końcu Pan Jezus przyszedł na ziemię, żebyśmy mieli życie i obfitowali. cały wic polega na tym, żeby w dążeniu do obfitości nie wylądować z nadmiarem, bo może boleć... no tak, ale co ma wspólnego nadmiar pokarmu z dążeniem do obfitości w życiu? cóż, nadmiar pracy - pracoholizm - powoduje zmęczenie, stres, niejednokrotnie odbija się na zdrowiu. nadmiar czasu wolnego rozleniwia, powoduje, że gnuśniejemy. nadmiar pieniędzy może uderzyć do głowy. słyszałam kiedyś, że w społeczeństwie szwajcarskim jest duży problem z narkomanią wśród młodych ludzi pochodzących z tak zwanych "dobrych domów", domów zamożnych. dlaczego? może jednak od nadmiaru głowa boli? czy zatem nie starać się o obfitość? chyba nie. może, jak mawiała moja wychowawczyni w liceum "znaleźć złoty środek". a może zwyczajnie uważać, by próbując osiągnąć obfitość, nie zapędzić się za daleko.
piątek, 28 września 2007
mieć czy być?
w ogólnym pędzie wszystkiego wokoło wydaje się, że nie ma problemu z odpowiedzią na to pytanie. część stanowczo wybiera mieć i podąża drogą kariery zapominając o wszystkim, co istnieje obok. inni, choć również zapracowani, jednak nie za wszelką cenę, postanawiają przede wszystkim być - być kimś. wczoraj jednak zobaczyłam coś, co sprawiło, że tytułowe pytanie nabrało innego wymiaru. wypożyczyliśmy sobie film "diabeł ubiera się u pardy" (wiem, film już raczej starawy, ale my mamy niezłe tyły jeśli chodzi o kino... cóż, czasem tak bywa). i właśnie on sprowokował mnie do zastanowienia. i doszłam do wniosku, że w takim przypadku chyba lepiej mieć niż być....
być w centrum wielkiego świata, częścią elit, na miejscu "za które tysiące dziewczyn dałyby się zabić".... albo mieć - przyjaciół, życie, swoje wartości. w przedstawionym świecie mody liczy się by być. emily całe swoje życie podporządkowała wyjazdowi do paryża, nawet odpowiednią dietę zastosowała - nie jadła nic :o) wszystko po to, by BYĆ w paryżu. a główna bohaterka nawet nie spostrzegła, kiedy straciła to, co miała.
czyli mieć czy być? a może po prostu wszystko zależy od tego co mieć i kim być lub gdzie być? i tak naprawdę i jedno i drugie się liczy. tylko, jak zwykle, to nasz wewnętrzny system wartości decyduje po której stronie tego mieć i być się znajdziemy.
czwartek, 27 września 2007
cytat dnia
ktoś kiedyś powiedział:
zanim kogoś skrytykujesz, powinieneś przejść milę w jego butach. w ten sposób, kiedy go będziesz krytykować, będziesz milę od niego i będziesz mieć jego buty.
zanim kogoś skrytykujesz, powinieneś przejść milę w jego butach. w ten sposób, kiedy go będziesz krytykować, będziesz milę od niego i będziesz mieć jego buty.
hit,mit, a może kit?
teraz cokolwiek się włączy, to wszędzie przedstawiają nam jakieś hity - coś co "musisz mieć", albo robić, a twoje życie będzie również hitem! hit to po polsku 'przebój', a według słownika oznacza: "rzecz cieszącą się w jakimś czasie ogromną popularnością". w jakimś czasie! właśnie, w tym sęk - to przemija. a jednak ciągle się nas nakręca na różne hity. tylko, że te hity często okazują się zwykłym mitem - cudotwórcze kremy na zmarszczki (nota bene reklamowane często przez nastolatki) albo balasamy na celulitis (to takie babskie przykłady z wiadomych przyczyn). a najgorsze jest to, że te hity-mity niejednokrotnie okazują się.... kitem :o) i tak sobie myślę, że zanim się zdecyduję na kolejny hit, to pomyślę przez chwilkę. bo może to tyko mit? a może wciskają mi zwykły kit...
środa, 26 września 2007
mały cytacik
na początek cytat z mojego ulubionego bohatera Kubusia Puchatka (choć może nie do końca dokładny): 'samotność jest fajna, kiedy się jest razem' powiedział Kubuś do Prosiaczka. głębokie prawda :o) a jakie prawdziwe! każdy potrzebuje przestrzeni, swojego miejsca, trochę ciszy, ale tak już zostaliśmy stworzeni, że trudno nam żyć samotnie. każdy potrzebuje kogoś bliskiego i to jest piękne, bo przyjaźń jest piękna!
no to zaczynam
ostatnio przyszło mi do głowy, żeby zacząć prowadzić blog... trochę mi zajęło podjęcie decyzji o rozpoczęciu i w końcu dzisiaj startuję. po co mi blog? hmm... chyba po to, żeby pisać o swoich przemyśleniach, spostrzeżeniach dotyczących świata. tak naprawdę to nie wiem, co z tego wyjdzie. ale postanowiłam spróbować. i dzisiaj wielka inauguracja. sama jestem ciekawa rezultatów....
no to zaczynam :o)
Subskrybuj:
Posty (Atom)