środa, 14 września 2011

urodzinowe refleksje

rok temu w naszym świecie pojawił się już we własnej osobie Filip. dawno temu pisałam o tym, że podziwiam mamy samotnie wychowujące dzieci. podtrzymuję to i dołączam do tego podziw dla tych, którzy mają więcej niż dwoje dzieci. od roku jestem mamą dwóch chłopaków i stwierdzam, że chociaż wcześniej o tym wiedziałam, to teraz utwierdziłam się w tym jeszcze bardziej, iż posiadanie dzieci to olbrzymia odpowiedzialność i niejednokrotnie ciężka praca. mam świadomość, że nie wszyscy podchodzą do kwestii dzieci w taki sposób, jednak dla mnie ma ogromną wagę. 
pojawienie się Filipa było dla nas cudem - cudem nowego życia, darem od Boga. na świat przyszedł człowiek, malutki, bezbronny, ale posiadający w sobie cały potencjał tego, kim stanie się kiedyś. przyniósł radość, szczęście, niepewność, nawet obawy. wyczekiwany cud stał się rzeczywistością. rok później on ciągle jest cudem. i będzie nim zawsze. ale ten cud sprawił wiele nieprzespanych nocy. przyniósł wiele zmęczenia, czasami nerwy, strach. płakał. teraz też czasami płacze. i szczerze mówiąc - czasami bardzo mnie wkurza! ale jest moim cudem. nie wyobrażam sobie naszej rodziny bez niego, naszego świata bez jego śmiechu i uśmiechu, naszego domu bez jego małych stóp biegających po pokoju. 
cuda są. z reguły czekamy na nie z utęsknieniem. kiedy się pojawiają, sprawiają nam niewysłowioną radość, zmieniają nasze życie na zawsze. ale często wiążą się z odpowiedzialnością, pracą. czasami wywołują nerwy, powodują zmęczenie. ale ciągle są cudami. i nie chcielibyśmy, żeby zniknęły z naszego życia. 
to, kim stanie się Filip w dużej mierze zależy również ode mnie. ja odpowiadam za to, jak ten cud się rozwinie. czasami pragnąc cudu warto się zastanowić, czy jesteśmy gotowi zapłacić cenę i wziąć na siebie odpowiedzialność za pielęgnowanie go. cud jest darem i nie można go zmarnować. jest cenny tak, jak jego Dawca i dlatego musimy obchodzić się ostrożnie z tym, co jest nam powierzone.