matematyka jest zmorą uczniów. nie wszystkich, ale większości. od czasu do czasu wybuchają nawet dyskusje, po co nam matematyka, czemu trzeba ją zdawać na maturze. i można znaleźć całkiem pokaźne grono tych, którzy twierdzą, że jest ona zupełnie do życia niepotrzebna. teoria co najmniej dziwna, szczególnie w tak zwanej gospodarce rynkowej.
dzisiaj dzwoniła do mnie przemiła pani będąca przedstawicielem mojego operatora telefonicznego i proponowała mi ubezpieczenie. ma ono mnie chronić, a polega na tym, że jak mi się umrze, to moi bliscy dostaną za to kasę. nie wiem, gdzie tu ochrona, ale cóż, może się nie znam? wiem, że teksty, które w takich rozmowach, a może monologach, słyszymy są opracowywane przez speców od reklamy, marketingu, a pewnie i jakichś psychologów czy socjologów. i są tak skonstruowane, żeby nam pokazać, jaka to szansa i jak możemy tanio z czego skorzystać. ta pani chciała mnie przekonać, że jeśli zaoszczędzę na rozmowach i nie będę gadać dwie minuty dziennie, to akurat będę miała na wspomniane ubezpieczenie, które kosztuje jedyne 17 zł z groszami. na mój argument, że ja abonament i tak płacić muszę, więc to 17zł to dla mnie dodatkowy koszt, pani znów mnie przekonywała, że wystarczy zaoszczędzić 2 minuty rozmów dziennie i będzie jak znalazł na ubezpieczenie (które mnie chroni, bo jak mnie auto przejedzie, to moi bliscy dostaną nawet do 200 tysięcy!). ale matematyka zawsze będzie matematyką i choćbym i 5 minut dziennie mniej gadała (a skąd ona wie, że ja gadam codziennie więcej niż 2 minuty?) to i tak te 17 zł trzeba będzie dodać do abonamentu i żadne oszczędności nie pomogą. może jednak warto czasem posłuchać, co nauczyciel próbuje nam powiedzieć na lekcji matematyki?
podobnie jest z różnymi promocjami, które krzyczą na nas, że jak z nich skorzystamy to tyle zaoszczędzimy. ale wydając pieniądze mamy zawsze mniej. chociaż kupujemy taniej, to pieniądze i tak zmieniły właściciela. więc jakim cudem oszczędziłam skoro zamiast 100zł w portfelu mam 10? oczywiście warto korzystać z obniżek i kupować taniej, ale jeśli kupujemy tylko dlatego, że jest taniej, a nie dlatego, że akurat potrzebujemy czegoś, to wcale nie oszczędzamy. jest różnica między zakupami rzeczy potrzebnych, czy wręcz niezbędnych, po niższych cenach, a zakupach po niższych cenach tylko dlatego, że przy wieszaku, koszyku czy półce napisano PROMOCJA!
matematyka się przydaje. zdrowy rozsądek również :)